I tutaj właśnie tutaj natrafiłem na pewien zgrzyt, pokazujący różnicę pomiędzy teorią a praktyką. Przypuszczam, że odczuje go każdy, kto zastosuje zasadę dywersyfikacji SIM-ów. Mam tu na myśli sytuację, kiedy użytkownik zdecyduje, że jedna karta dedykowana będzie do rozmów i SMS-ów, a druga - do łączenia się z internetem. Wtedy posiadacz telefonu powinien "zapomnieć" o tym, że w komórce ma dwie karty. I zapewne tak by było, gdyby miał możliwość ustawienia opcji w telefonie, aby wykonując połączenia w ogóle nie miał dostępu do drugiej karty. Tutaj, niestety, cały czas będą mu się pojawiały klawisze "SIM1" i "SIM2". Tylko po co, skoro - dajmy na to w moim przypadku - karta druga służy tylko do surfowania po necie? I nawet nie ma na niej usługi "połączenia głosowe"?
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Pozostając jeszcze przez chwilę przy obsłudze dwóch kart SIM muszę wspomnieć, że jeśli nie wsadzimy do telefonu dwóch chipów, to w górnym pasku obok symbolu baterii zobaczymy ikonkę nieaktywnego slotu. A jeśli kartę włożymy, ale ją wyłączymy - bo mamy taką możliwość - to ujrzymy informację o tym, że na danym SIM-ie nie ma zasięgu. Szkoda, że telefon nie jest na tyle inteligentny, żeby mógł bezwarunkowo "zapomnieć" o swojej dwusimowości, jeśli użytkownik nie chce z takiej opcji korzystać. Choćby wtedy, kiedy ma po prostu jedną kartę SIM...
Choć... Telefon zrobi to (czyli zapomni drugiej karcie SIM), ale tylko pod jednym warunkiem - że w jej miejsce wsuniemy kartę microSD.
OK, skoro zaczęło się narzekanie, to napiszę także o słabej wibracji. Wiem, może jestem gruboskórny, ale podczas gdy testowałem Honora 7, to wiele osób nie mogło się ze mną skontaktować. Ponoć nie chciałem z nimi rozmawiać i nie odbierałem połączeń. A prawda była inna - bardziej prozaiczna - "siódemka" ma bardzo słabą wibrację. Jeśli tylko wyłączyłem dzwonek (zostawiając wibrację) i włożyłem telefon do kieszeni, automatycznie stawałem się abonentem nieodbierającym. Owego wibrowania po prostu zazwyczaj nie czułem.
A jak już wyciągnąłem komórkę, to chętnie przez nią rozmawiałem. Wygodnie leżała w dłoni, a i do jakości połączeń zazwyczaj nie miałem żadnych zastrzeżeń. Innymi słowy - wszystkich rozmówców dobrze słyszałem, a i dzwoniący do mnie również na jakość połączeń w zasadzie się nie skarżyli. Piszę "w zasadzie", bo zdarzały się takie sytuacje, jednak mógłbym je policzyć na palcach jednej ręki. Zatem przyczyn upatrywałbym raczej po stronie operatora, a nie samego telefonu.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Świetnie pisało mi się na Honorze 7 SMS-y, MMS-y i e-maile. Wszystko za sprawą niemal bezbłędnie działającego słownika i funkcji Swype. Mogłem więc mazać palcem po ekranie odwiedzając po kolei określone literki, a telefon składał moje esy-floresy w słowa, a potem w zdania. Efekt? Szybkie i w zasadzie bezbłędnie pisanie.
Smartfon w moich dłoniach sprawdzał się także podczas korzystania z funkcji multimedialnych. Jasny, czytelny i pokazujący soczyste kolory ekran pozwalał np. na oglądanie filmów lub zdjęć, zaś kamera cyfrowa - z przodu lub z tyłu - na wykonywanie fotografii lub nagrywanie filmów.
materiał własny





Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!