Funkcjonalny, niedrogi i przyzwoity - gdybym w trzech słowach miał opisać wrażenia z testowania telefonu Honor 7, to właśnie na takie określenia bym się zdecydował. I choć telefon nie jest pozbawiony drobnych wad, to dał się zapamiętać jako profesjonalny, elegancki, szybki i niezawodny, czyli wyróżniający się spośród innych smartfonów dostępnych na rynku.
Z zewnątrz urządzenie wygląda jak klasyczny smartfon. Przód pozbawiony jest widocznych przycisków, ma za to duży ekran i drobne elementy umieszczone bezpośrednio nad nim - m.in.: oko aparatu cyfrowego i lampki doświetlającej, jak również wycięcie na głośnik.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Tył zdobi duży napis Honor, wspomniane już oko aparatu, lampka doświetlająca i... jakiś tajemniczy kwadracik. Przez chwilę zastanawiałem się, co to takiego... Olśnienie przyszło, kiedy przypomniałem sobie konferencję prasową podczas polskiej premiery telefonu. - Toż to musi być ten słynny czytnik linii papilarnych - z radością powitałem w swojej głowie jakże odkrywczą myśl...
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Tylko chwila wystarczyła, żeby sprawdzić, iż to faktycznie to. Aby skorzystać z czytnika w menu telefonu musiałem wcześniej uruchomić opcję "ID odcisku palca". Potem zaś "nauczyć" telefon swoich linii papilarnych. I już wtedy mogłem się zacząć bawić...
Wystarczyło przyłożyć palec wskazujący do wspomnianego kwadracika, aby telefon odblokował się, a ja miał dostęp do wszystkich jego funkcji. - Fajna zabawa - mruknąłem pod nosem, cały czas oglądając komórkę i sprawdzając, czy czytnik ma dobrą pamięć, i czy czasem nie zapomni jak wygląda odcisk mojego palca.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Po chwili zabawy wiedziałem już, że odblokowywanie ekranu to nie jedyna funkcja tegoż gadżetu.
Okazało się, że jeśli tapnę w czytnik znajdując się w dowolnym miejscu menu, to momentalnie będę mógł wrócić do ekranu początkowego. - Jest coraz ciekawiej - mruczałem dalej, być może nawet coraz głośniej, przyglądając się Honorowi z rosnącą ciekawością. I już po chwili ustaliłem co jeszcze potrafi on zrobić. Inne znalezione przeze mnie funkcje - choć, przyznaję, skorzystałem ze ściągi, czyli spisu opcji zamieszczonego w menu - to m.in. możliwość odbierania połączeń, wykonywania zdjęć i zatrzymania alarmu.
Najciekawszą jednak, bajerancką można nawet powiedzieć, funkcją jest możliwość uruchomienia panelu powiadomień. Do tej pory, aby to zrobić, musiałem przeciągać palcem po ekranie - od jego górnej krawędzi do środka. Teraz podobny ruch mogę wykonać palcem na czytniku... A jeśli chcę wyczyścić powiadomienia? Wystarczy chwilę później dwa razy na ów czytnik kliknąć. A aby zamknąć? Wykonujemy ruch palcem od dołu do góry... Ależ zabawa, co nie? ;) A miny tych, który widzą, że coś się dzieje na ekranie, choć nikt go nie dotyka - doprawdy bezcenne ;)
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Ruch palcem od dołu do góry przyda się także wtedy, kiedy nie mamy zaprezentowanego panelu powiadomień. Wtedy uruchamiamy menedżera działających (w tle) aplikacji. Szkoda tylko, że w tym momencie nie miałem możliwości zamknięcia wszystkich pracujących programów - choćby poprzez tapnięcie w czytnik. Póki co takiej opcji nie znalazłem. A szkoda... Niczego nie uruchamiało również przesuwanie palcem po czytniku w prawo i w lewo. Cóż, może kiedyś, po jakiejś aktualizacji...
I o ile na początku mojej znajomości z Honorem 7 do wszystkich wyżej wymienionych opcji podchodziłem dość sceptycznie, to zaledwie po kilku dniach tak się do nich przyzwyczaiłem, że przez myśl mi przechodziło: "jak ja mogłem się bez tej funkcji obyć...". Choć, oczywiście, bardziej tradycyjne sposoby także się sprawdzały - mam tu na myśli klasyczne nawigowanie poprzez klawisze funkcyjne i ikony lub komunikaty pojawiające się na ekranie.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
I wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że opisywany czytnik jest... zbyt czuły. Zauważałem to wtedy, kiedy telefon spoczywał w kieszeni, a ja wkładałem tam rękę (niekoniecznie po telefon). Prawie zawsze musiałem niechcący musnąć ten kwadracik dający tyle zabawy i przyjemności, a skutkowało to tym, że telefon sygnalizował lekką wibracją o "niezgodności odcisku palca" i proponował, abym "spróbował ponownie?" Ale... ja przecież niczego nie chciał, ja tylko wsadził rękę do kieszeni, bo już momentami chłodnawo na dworze...
Przy okazji sprawdzania możliwości czytnika i przeglądania menu można zauważyć, że nie wszystkie teksty pojawiające się na ekranie są przetłumaczone. Choć zdecydowana większość elementów z menu smartfonu komunikowała się ze mną w języku ojczystym. Pozostaje się tylko cieszyć się, że te obce słowa, zdania i komunikaty były po angielsku, a nie - dajmy na to - po węgiersku. Dlaczego? Chyba nie muszę tego wyjaśniać ;)
Co ciekawe, tłumaczenie pojawiało się bądź nie, w zależności od tego z jakiej skórki korzystałem. A tych było całkiem sporo. Wystarczyło wejść do folderu motywy i... przebierać jak w ulęgałkach. Jeśli jakiś motyw spodobał się (na podglądzie) należało go jedynie pobrać, a potem uruchomić.
Warto także dodać, że motyw zmieniał jedynie wygląd menu, nie ruszając nic z jego funkcjonalności. Zatem - jak to w telefonach z Androidem bywa - użytkownik dostawał do dyspozycji zestaw ikonek, widżetów i kilka pulpitów. Wszystkim sterowało się albo klikając w ekran w odpowiednim miejscu, ewentualnie poprzez znajdujące się na dole wirtualne klawisze funkcyjne.
Podczas buszowania w menu okazało się, że Honor 7 ma bardzo duże możliwości konfigurowania. Można zmienić między innymi liczbę wierszy i kolumn ikon na wyświetlaczu.
Na ekranie głównym da się także umieścić ikonkę, dzięki której będzie można zoptymalizować system. Jedno kliknięcie i telefon będzie działał sprawniej...
Choć przyznam się bez bicia, że skorzystałem ze wspomnianej ikonki bodaj raz lub dwa. Po prostu nie czułem takiej potrzeby. Testowany Honor spisywał się bowiem bardzo dobrze. Przez kilkanaście dni po prostu działał. Poza tym nie zawieszał się, nie lagował, nie restartował. Jednym słowem nie sprawiał żadnych problemów.
Mógłby, gdybym coś w nim poprzestawiał... Choć to tylko rozważania czysto teoretyczne, ponieważ wszystkie opcje w menu są czytelne i chyba nawet początkujący użytkownik nie będzie miał z ich "ogarnięciem" problemu. Zatem niczego nie poprzestawia i nie będzie się musiał obawiać, że smartfon zadziała nie tak, jak trzeba.
Ale ponieważ wiem, że czyta nas spora grupa internautów, dla których "sprawnie", "dobrze" i "bez problemów" nie jest żadną wykładnią, pozwoliłem się posłużyć niezależnym źródłem sprawdzającym, jakież to możliwości drzemią w telefonie...
Wyniki mnie nie zmartwiły. Bo choć smartfon ten nie jest w czołówce najlepszych współcześnie produkowanych komórek, to trzeba pamiętać, iż nie jest także w gronie telefonów najdroższych, a nawet - pokusiłbym się o stwierdzenie - plasuje się w okolicach urządzeń przystępnych cenowo. Tym bardziej ucieszyła mnie pewna rzadko spotykana funkcja...
Kiedy bowiem zainstalowałem w telefonie dwie karty SIM, okazało się, że nawet wtedy, kiedy gawędzę sobie przez jedną z nich, to druga nie traci zasięgu, tylko cały czas jest online!
Panie i Panowie, pozwólcie, że wyjaśnię - fachowo to się nazywa dual-SIM active. Oznacza to mniej więcej tyle, że obie karty są cały czas aktywne, i nawet wtedy kiedy zacznę rozmawiać przez pierwszy numer telefonu, a ktoś do mnie zadzwoni na drugi, to usłyszy w słuchawce informację o tym, że rozmawiam, ja zaś zostanę poinformowany o połączeniu przychodzącym i będę mógł je odebrać (ewentualnie oddzwonić później).
- Cóż w tym dziwnego - mógłby ktoś zapytać. Spieszę zatem z wyjaśnieniami, że opisuję to rozwiązanie tak dokładnie, ponieważ nie jest ono standardem. Zazwyczaj w telefonach można znaleźć inny tryb pracy dwóch kart - dual-SIM standby. Tylko jedna karta może być wtedy zalogowana podczas wykonywania połączenia lub odbierania rozmowy. Co za tym idzie, jeśli rozmawiam przez kartę "A", to ta "B" traci zasięg, a dzwoniący słyszą komunikat o niedostępności lub mogą się nagrać na pocztę głosową.
A tutaj - pozwalając sobie na długą rozmowę przez kartę dajmy na to prywatną nie muszę się obawiać, że jak ktoś zadzwoni na służbową, to usłyszy, że jestem niedostępny. Takie rozwiązanie mi się podoba!
Skoro już o kartach SIM mowa, to warto dodać, że telefon obsługuje format nanoSIM, czyli ten najmniejszy z możliwych. Karty wkłada się do specjalnej szufladki wysuwanej dzięki pomocy szpilki, igły lub czegoś podobnie wąskiego i ostrego. I skoro jesteśmy w tak dobry nastroju spowodowanym odkryciem tak ważnej funkcji, to szpileczkę wkładamy w dziureczkę, wysuwamy szufladeczkę i umieszczamy karteczkę, a w zasadzie dwie.
Choć... zamiast drugiej karty SIM w Honorze 7 możemy zainstalować kartę pamięci microSD. Ale wtedy komórka staje się urządzeniem jednosimowym. No cóż... jak to mówią - coś za coś...
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Jeśli jednak wstawimy do telefonu dwie karty, to w menu zarządzania nimi możemy zdecydować, która będzie korzystała z łączności 3G i 4G (a która tylko z 2G), na której będzie realizowana transmisja danych, a przez którą będą prowadzone rozmowy, jak również wysyłane i odbierane SMS-y i MMS-y.
Tyle teorii. W praktyce jest tak, że jeśli będziemy chcieli gdzieś zatelefonować, albo do kogoś napisać, na dole ekranu zobaczymy dwa klawisze oznaczające SIM1 i SIM2. Stuknięcie w jeden lub drugi zaowocuje wykonaniem danej czynności przez określoną kartę.
I tutaj właśnie tutaj natrafiłem na pewien zgrzyt, pokazujący różnicę pomiędzy teorią a praktyką. Przypuszczam, że odczuje go każdy, kto zastosuje zasadę dywersyfikacji SIM-ów. Mam tu na myśli sytuację, kiedy użytkownik zdecyduje, że jedna karta dedykowana będzie do rozmów i SMS-ów, a druga - do łączenia się z internetem. Wtedy posiadacz telefonu powinien "zapomnieć" o tym, że w komórce ma dwie karty. I zapewne tak by było, gdyby miał możliwość ustawienia opcji w telefonie, aby wykonując połączenia w ogóle nie miał dostępu do drugiej karty. Tutaj, niestety, cały czas będą mu się pojawiały klawisze "SIM1" i "SIM2". Tylko po co, skoro - dajmy na to w moim przypadku - karta druga służy tylko do surfowania po necie? I nawet nie ma na niej usługi "połączenia głosowe"?
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Pozostając jeszcze przez chwilę przy obsłudze dwóch kart SIM muszę wspomnieć, że jeśli nie wsadzimy do telefonu dwóch chipów, to w górnym pasku obok symbolu baterii zobaczymy ikonkę nieaktywnego slotu. A jeśli kartę włożymy, ale ją wyłączymy - bo mamy taką możliwość - to ujrzymy informację o tym, że na danym SIM-ie nie ma zasięgu. Szkoda, że telefon nie jest na tyle inteligentny, żeby mógł bezwarunkowo "zapomnieć" o swojej dwusimowości, jeśli użytkownik nie chce z takiej opcji korzystać. Choćby wtedy, kiedy ma po prostu jedną kartę SIM...
Choć... Telefon zrobi to (czyli zapomni drugiej karcie SIM), ale tylko pod jednym warunkiem - że w jej miejsce wsuniemy kartę microSD.
OK, skoro zaczęło się narzekanie, to napiszę także o słabej wibracji. Wiem, może jestem gruboskórny, ale podczas gdy testowałem Honora 7, to wiele osób nie mogło się ze mną skontaktować. Ponoć nie chciałem z nimi rozmawiać i nie odbierałem połączeń. A prawda była inna - bardziej prozaiczna - "siódemka" ma bardzo słabą wibrację. Jeśli tylko wyłączyłem dzwonek (zostawiając wibrację) i włożyłem telefon do kieszeni, automatycznie stawałem się abonentem nieodbierającym. Owego wibrowania po prostu zazwyczaj nie czułem.
A jak już wyciągnąłem komórkę, to chętnie przez nią rozmawiałem. Wygodnie leżała w dłoni, a i do jakości połączeń zazwyczaj nie miałem żadnych zastrzeżeń. Innymi słowy - wszystkich rozmówców dobrze słyszałem, a i dzwoniący do mnie również na jakość połączeń w zasadzie się nie skarżyli. Piszę "w zasadzie", bo zdarzały się takie sytuacje, jednak mógłbym je policzyć na palcach jednej ręki. Zatem przyczyn upatrywałbym raczej po stronie operatora, a nie samego telefonu.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Świetnie pisało mi się na Honorze 7 SMS-y, MMS-y i e-maile. Wszystko za sprawą niemal bezbłędnie działającego słownika i funkcji Swype. Mogłem więc mazać palcem po ekranie odwiedzając po kolei określone literki, a telefon składał moje esy-floresy w słowa, a potem w zdania. Efekt? Szybkie i w zasadzie bezbłędnie pisanie.
Smartfon w moich dłoniach sprawdzał się także podczas korzystania z funkcji multimedialnych. Jasny, czytelny i pokazujący soczyste kolory ekran pozwalał np. na oglądanie filmów lub zdjęć, zaś kamera cyfrowa - z przodu lub z tyłu - na wykonywanie fotografii lub nagrywanie filmów.
Jestem głęboko przekonany, że twórcy tego urządzenia nie mają się czego wstydzić. Aparat główny zrobi fotkę w rozdzielczości nawet do 20 megapikseli, zaś ten umieszczony z przodu - do 8 Mpix. Jakość? To już niech Czytelnicy ocenią sami.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Jedną z najciekawszych funkcji, z którą się chyba do tej pory nie spotkałem, to... "dobry posiłek". Po jej uruchomieniu można... fotografować potrawy. Osobiście uważam, że takowe to lepiej jeść, ale... jak tak popatrzę na tę pizzę to faktycznie drugie zdjęcie (z wykorzystaniem tego trybu) wygląda całkiem całkiem...
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Fotografować można nie tylko jedzenie ;)
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
W ustawieniach aparatu znajdziemy m.in. opcję 19:6 i 4:3. W pierwszym przypadku zrobimy fotki o rozdzielczości 5152x2896 pikseli, w drugim - 5152x3888 pikseli. Co to oznacza w praktyce - widać na poniższych przykładach...
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Jeśli komuś znudzi się takie klasyczne pstrykanie, może się trochę pobawić - między innymi uruchamiając opcję "znak wodny". Dzięki temu w dowolnym miejscu na naszej fotce będziemy mogli umieścić informację o lokalizacji, pogodzie itp. Pożyteczne? Czy to po prostu tylko niezły gadżet?
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Zdjęciami można się także bawić już po ich zrobieniu. Opcji edycji jest całkiem sporo. Jeśli ktoś ma zmysł artystyczny, no i trochę wolnego czasu, może się wykazać ;)
A skoro owa o pracach artystycznych, to może warto skorzystać z opcji "malowanie światłem". Najlepiej samochodowym :)
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
A jeśli ktoś nie ma na to wszystko czasu, a do tego uważa, że nie jest tak piękny jak chciałby być - może skorzystać z opcji upiększania.
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Oczywiście potem musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy było warto...
Telefon można także wykorzystywać do nagrywania filmów w rozdzielczości Full HD.
|
|||
Możliwości filmowe telefonu Honor 7 wideo: mGSM.pl przez YouTube |
I wszystko byłoby idealnie, gdyby nie... bateria. Średnio, przeciętnie, umiarkowanie - w ramach tego, że strony internetowe są coraz bardziej interaktywne, niech czytający sam sobie wybierze słowo, które będzie obrazowało to, jak spisywał się akumulator w tym urządzeniu. Dopowiem tylko, że wprawdzie nie zdarzyło mi się, aby Honor 7 "umarł" mi podczas codziennego korzystania (i ładowania każdej nocy), niemniej jednak późnym wieczorem wynik 10% baterii czasem nieco mnie stresował.
A proszę pamiętać, że korzystam z dwóch telefonów komórkowych i wiele czynności wykonywałem na tym innym. I nawet nie próbuję sobie wyobrazić, co by się stało, gdybym pewnego dnia dajmy na to zapomniał tej "zapasowej" komórki zabrać z domu... Około godziny 18 to już na 100% nikt by się do mnie nie dodzwonił...
Tak, wiem, że ktoś mi może zarzucić, iż nie jestem standardowym użytkownikiem telefonu, bo ciągle coś w nim grzebię, sprawdzam, testuję i przełączam; przesyłam w tle, odbieram online i ogólnie eksploatuję go ponadprzeciętnie. Ale czy nie po to wymyślono smartfony?
Fot. Adam Owczarek/mGSM.pl
Pewną receptą na bolączki związane z nie najmocniejszym akumulatorem może być uruchomienie trybu oszczędzania. Dzięki temu bateria z pewnością wystarczy na dłużej, ponieważ telefon oferuje jedynie "obsługę połączeń głosowych i wiadomości tekstowych". Tyle tylko, że wtedy mamy w ręku nie smartfon, lecz najzwyklejszy telefon...
A gdyby ktoś nie chciał aż takich ograniczeń funkcjonalnych, a podstawowe menu było dla niego zbyt skomplikowane, wtedy może skorzystać z menu uproszczonego - czyli dużych, czytelnych kafelków, a także większej czcionki. Opcję taką uruchomiłem bodaj dwa razy - jak to mówią: pierwszy i ostatni. Po prostu wolę tradycyjne menu Androida.
A za Honorem chyba jednak będę troszkę tęsknił. Za możliwością odblokowywania go i w pewnym stopniu zarządzania za pomocą czytnika linii papilarnych, za przyzwoity aparat, za (o tym chyba nie wspominałem) wielofunkcyjny klawisz umieszczony ma lewym boku (jednokrotne, dwukrotne lub dłuższe przyciśnięcie uruchamiało wcześniej zdefiniowane przez użytkownika opcje), za ogólną niezawodność i bezproblemowość w obsłudze, za liczne dodatkowe "ficzery" w menu (nie napisałem o ciekawych możliwościach wybudzania komórki: głosowym i dwukrotnym tapnięciem w ekran), no i za dual-SIM active.
Szkoda, że trzeba komórkę zapakować i oddać kurierowi. Bo gdyby było inaczej Honor 7 z pewnością trafiłby na jakieś... honorowe miejsce...
materiał własny
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!