Przyznaję, że ze smartfonami BlackBerry miałem do tej pory niewiele do czynienia. Kilka razy w moje ręce trafiały wprawdzie słuchawki z logotypem Jeżynki, ale zazwyczaj zanim przygarnąłem telefon na testy, ktoś z redakcji mnie uprzedzał... Kilka dni temu zdecydowałem jednak, że zapoznam się z możliwościami jednego z najnowszych modeli - 9900 Bold. Już wiem, że była to dobra decyzja...
Nowoczesny smartfon z pełną klawiaturą QWERTY, precyzyjnym dotykowym ekranem, dobrym aparatem fotograficznym, GPS-em i, niestety, słabą baterią.

Pierwsze dni z Boldem, powiem szczerze, nie były dla mnie łatwe. Telefon - najogólniej rzecz ujmując - jakoś mi "nie leżał". Może dlatego, że dawno nie obcowałem z urządzeniami z pełną klawiaturą QWERTY? A może sam system operacyjny był dla mnie nowością i musiałem się do niego przyzwyczaić?
A może zniechęciło mnie to, że nie mogłem po prostu uruchomić urządzenia i chwilę później korzystać z poczty elektronicznej, internetu i wszelkich społecznościowych bajerów? Dlaczego nie mogłem? Telefony BlackBerry, aby mogły łączyć się z internetem, pobierać pocztę elektroniczną i w ogóle robić cokolwiek więcej niż zwykły telefon, na zainstalowanej w środku karcie SIM muszą mieć aktywowaną usługę BlackBerry. Trzeba ją uruchomić niezależnie od posiadanego pakietu danych, a to, niestety, zazwyczaj kosztuje.
Pierwszą zatem czynnością, jaką wykonałem po uruchomieniu Bolda, było zatelefonowanie do biura obsługi i zamówienie odpowiedniej usługi. Na szczęście na aktywację nie musiałem czekać "najdalej do północy", tylko kilka minut...
Niestety, już pierwszego dnia kilka razy okazywało się, że nie zawsze mogłem być online. Na ekranie napis "3G" lub "EDGE" zamieniał się w "3g" lub "edge", a to oznaczało, że traciłem połączenie z serwerem BlackBerry, a co za tym idzie - z większością usług. I Boldzik ze smartfonu stawał się "zwykłym" telefonem... Czasem wystarczyło, że chwilę poczekałem i serwer się odnajdywał, jednak kilka razy konieczny był restart urządzenia.
Pewne kłopoty miałem także z synchronizacją poczty elektronicznej. Kiedy przychodziły nowe e-maile i pojawiały się na BlackBerry, odczytywałem je i kasowałem. Zgodnie z ustawieniami, jakie poczyniłem, powinny być one usuwane zarówno z urządzenia, jak i z serwera. Kiedy jednak łączyłem się z pocztą, korzystając z innego smartfonu, albo poprzez stronę www - usunięte wiadomości nadal były widoczne, a poczta aktualizowała się czasem nawet po kilku godzinach. W drugą stronę było podobnie - listy kasowane np. poprzez interfejs www jeszcze przez kilka godzin były widoczne w telefonie jako nieodczytane. Pomyślałem, że może BlackBerry nie lubi się z Gmailem, ale okazało się, że choć synchronizacja konta pocztowego Wirtualnej Polski przebiegała nieco lepiej, a wiadomości kasowane w telefonie nie pojawiały się już w podglądzie przez www, to usuwane przez stronę www nadal pozostawały w telefonie...
Skoro odbierałem pocztę, to w tejże trafiałem często np. na teksty nadsyłane przez autorów do kolejnego "Mobile Internet". Bold 9900 miał zainstalowaną aplikację Docs To Go, pozwalającą na obsługę plików typu Word, Excel, PowerPoint i PDF, zatem pomyślałem sobie, że będę mógł popracować mobilnie. Okazało się jednak, że teksty - owszem - mogę edytować, ale już z wpisywaniem słów z polskimi znakami diakrytycznymi miałem problemy, no bo jak uzyskać powiedzmy "ś"? Czasem słownik się "zlitował", podpowiedział słowo i "dorobił" ogonek, a czasem nie. Pisanie lub redagowanie tekstów do gazety mijało się zatem z celem...
Pozostając jeszcze przez chwilę przy kłopotach i negatywach, nie mogę nie wspomnieć o tym, że BlackBerry nie zaskoczył mnie pod względem wydajności baterii. Do ładowarki musiałem go bowiem podłączać każdego wieczoru. Kiedy pewnego razu postanowiłem zaryzykować i darowałem sobie zasilanie prądem, okazało się, że akumulator opustoszał kolejnego dnia jakoś tak przed obiadem.
Konstruktorom muszę za to przyznać, że bardzo dobrze rozwiązali kwestię zarządzania telefonem. Mogłem to robić na dwa sposoby: korzystając z umieszczonego pod wyświetlaczem klawisza zwanego trackpadem lub samego ekranu dotykowego. Po kilku dniach testów okazało się, że połączenie bardzo precyzyjnego ekranu i pełnej klawiatury QWERTY naprawdę się sprawdzało.
Choć mógłbym zadać pytanie, czy taki dotykowy ekran był w ogóle potrzebny... Owszem, czasami korzystałem z opcji dotykowego ekranu, ale gdyby jej nie było - nie stanowiłoby to dla mnie najmniejszego problemu. Może warto się zatem zastanowić nad zrezygnowaniem z tej opcji? Być może urządzenie kosztowałoby wtedy troszkę mniej?
Skoro jesteśmy przy zaletach nowego BlackBerry, to wspomnę, że trafił on do redakcji w eleganckim pudełku, a w nim - poza standardowym wyposażeniem, np. ładowarką czy kablem USB - znalazłem funkcjonalny i dobrze dopasowany futerał. Smartfon od razu powędrował do niego, nie musiałem się zatem obawiać np. o to, że się porysuje lub zniszczy w jakikolwiek inny sposób.
Podobało mi się także to, że na górze w środkowej części ekranu pojawiała się nie tylko nazwa sieci komórkowej, ale także informacja o sieci WLAN, do której byłem zalogowany. W innych telefonach nie miałem takiego luksusu, mogłem się tylko domyślać, czy będąc w redakcji, trafiłem na zasięg bezprzewodowego internetu z trzeciego piętra, czy może ten z pierwszego? Trzymając BlackBerry 9900, nie miałem już żadnych wątpliwości...
Pozostając jeszcze przy wyświetlaczu i tym, co było na nim prezentowane, to kiedy ktoś do mnie dzwonił, pojawiał się nie tylko numer telefonu, nazwisko i zdjęcie, ale także nazwa firmy (jeśli, rzecz jasna, taką informację wpisałem wcześniej w kontakcie)! Wiele razy zdarzało mi się, że widziałem, kto dzwonił, ale... nie do końca. Cóż bowiem z tego, że na ekranie innego telefonu pokazywało się, że chce ze mną porozmawiać powiedzmy Jan Kowalski, skoro za "Chiny ludowe" nie byłem w stanie przypomnieć sobie, skąd znam tego człowieka. A jeśli ów Kowalski chciał się połączyć ze mną, dzwoniąc pod numer, który urzędował w Boldzie, widziałem nie tylko imię i nazwisko, ale także firmę, którą reprezentował.
Na początku tego testu wspomniałem, że decyzja o tym, iż należy przetestować model BlackBerry 9900 Bold, należała do tych dobrych. Miałem bowiem możliwość skorzystania z dobrego i dość funkcjonalnego smartfonu, z którym nawet się zaprzyjaźniłem. Pomijając momenty, kiedy telefon nie mógł połączyć się z usługą BlackBerry, cały czas byłem "pod mailem", szybko i sprawnie pisałem i odpowiadałem także na SMS-y. Z przyjemnością oglądałem również filmy z internetu, wykonałem kilka zdjęć i na aparat nie mogę powiedzieć złego słowa.
Ucieszyłem się także, kiedy zawartość książki telefonicznej szybko i sprawnie zsynchronizowała mi się dzięki Gmailowi - wszystkie kontakty miałem od razu w telefonie. A jeśli chciałem zadzwonić, wystarczyło, że zacząłem wybierać pierwsze literki imienia lub nazwiska, a na ekranie pojawiały się wszelkie pozycje zawierające wstukane znaki. Potem pozostawało mi jedynie tapnięcie w ekranik lub skorzystanie z dotykowego trackpada.
Wśród dodatkowych opcji warto także wspomnieć o GPS-ie i wbudowanej technologii NFC. Tyle że o ile z tej pierwszej opcji mogłem korzystać i to często, o tyle zbliżeniowego NFC - przynajmniej na razie - w praktyce nie udało mi się wykorzystać. Gdyby jeszcze dorzucić możliwość wykonywania wideopołączeń i rozbudować zawartość BlackBerry App Word, czyli jeżynkowego sklepu z aplikacjami... Ale przecież nie ma telefonów idealnych...
Artykuł pochodzi z numeru 05.2012 miesięcznika Mobile Internet
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!