Opakowanie i akcesoria
W pudełku wraz z telefonem dostajemy szereg akcesoriów, ale nie ma tu nic, co by szczególnie zwróciło naszą uwagę. Jest ładowarka sieciowa 5V/2A, kabel USB-microUSB, dokanałowe słuchawki z kompletem uszczelek, narzędzie do wyjmowania tacki na karty SIM/microSD oraz garść papierów.
Warto dodać, że na innych rynkach zestaw ten może wyglądać nieco inaczej. Zamiast słuchawek możemy dostać etui, natomiast mieszkańcy Indii dostaną coś, co nazywa się Asus Max-box - czyli coś jak niewielka tekturowa podstawka do smartfonu, której zadaniem jest wzmocnienie dźwięku produkowanego przez głośnik.
Jolanta Szczepaniak/mGSM.pl
R E K L A M A
Budowa i ekran
ZenFone Max Pro M1 ma zupełnie neutralny wygląd. Nie jest ani wybitnie atrakcyjny, ani nie zniechęca swoją aparycją. Nie wprowadza też żadnych rewolucji w budowie. Jest praktyczny, dobrze leży w dłoni i oferuje wszystko to, co jest niezbędne do jego obsługi. Pozytywnie oceniam jakość wykonania - choć przyznam, że trochę brakuje mi tu charakterystycznego dla Asusa wzoru obudowy, przypominającego koncentryczne kręgi (no dobrze, pojawia się na niewielkiej powierzchni włącznika/blokady ekranu, ale jest praktycznie niezauważalny). To pozwalało na pierwszy rzut oka odróżnić modele Asusa od konkurencji. Max Pro jest natomiast jak każdy inny model, któremu producent nie nadał indywidualnego charakteru...
Frontową część urządzenia przykrywa szkło, pod którym umieszczono przede wszystkim ekran, ale także głośnik rozmów, frontowy aparat wraz z diodą doświetlającą, czujniki oraz diodę powiadomień - w najbardziej oczywistej lokalizacji, czyli górnej ramce. Dolna ma taką samą grubość, ale nie dodaje funkcjonalności - nie ma tu ani logo, ani przycisków, ani skanera linii papilarnych. Co najwyżej zapewnia symetrię i miejsce do pewniejszego uchwycenia telefonu.
Ekran nie zawiedzie fanów dużych wyświetlaczy. Ma 6 cali, nie został uszczuplony o tzw. notch (na szczęście) i proporcje 18:9, a jego rozdzielczość - 2160x1080 pikseli - przekłada się na wysoką wartość upakowania pikseli na cal (401 ppi). W praktyce oznacza to że zapewni nam doskonale czytelny obraz, o wysokiej ostrości i wyraźnych detalach. Nie mam zastrzeżeń do kolorów i kontrastu, nie mam też większych uwag do poziomu jasności. Ekran chroni warstwa wzmacnianego szkła, ale nie sprecyzowano, jaki producent za nim stoi. Na wszelki wypadek założyłabym jednak, że nie będzie to najwyższa ochrona wyświetlacza i nakleiła folię ochronną. Smartfon nie daje zbyt wielu możliwości by zmienić parametry obrazu - oprócz poziomu jasności jest jeszcze opcja zmiany temperatury kolorów.
Tylny panel to w większości metalowa powierzchnia, z dodatkiem plastikowych wstawek w górnej i dolnej części, zapewniających poprawne działanie anten. Paski te tworzą jedną całość z ramką urządzenia. W ciemnej wersji kolorystycznej (Deepsea Black) nie ma między nimi większej różnicy w kolorze czy fakturze. Jaśniejsza wersja (Titanium Grey) również prezentuje się zachęcająco - przynajmniej na zdjęciach. Metal ma matowe wykończenie, co wygląda świetnie i jest przyjemne w dotyku, ale dość łatwo zbiera zabrudzenia. W jednym z narożników producent umieścił podwójny aparat (w pionowej orientacji, prawie niewystający ponad powierzchnię panelu) wraz z diodą doświetlającą oraz centralnie zlokalizowany, okrągły skaner linii papilarnych. Pod nimi znalazło się dość subtelne logo oraz nadrukowane oznaczenia dotyczące tego modelu.
Pora przejść na krawędzie. Najbardziej "zatłoczona" jest dolna - znajdziemy tu uniwersalne gniazdo słuchawkowe, otwór mikrofonu, port microUSB (w niższej półce cenowej wciąż nie wyparł go port USB-C) oraz głośnik zewnętrzny. Górną krawędź smartfonu pozostawiono niemal pustą - widzimy tylko niewielki otwór dodatkowego mikrofonu. Po prawej stronie znalazły się przyciski fizyczne do regulowania głośności oraz włącznik/blokada ekranu. Po lewej zaś pokrywa tacki na dwie karty nanoSIM oraz kartę microSD.
Materiał własny
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!