Asus M930w
Recenzja

Opublikowane:

Pogromca Communicatora?

Zasadę konstruktorów Asusa "Rock solid, heart touching" znamy dobrze i M930 jest dowodem na to, że panowie są konsekwentni w swoim działaniu. Na ich cyfrowych deskach kreślarskich powstają urządzenia o wyjątkowej stylistyce i wytrzymałości oraz funkcjonalności. Ale jak każdy zapracowany człowiek, inżynierowie popełniają też błędy, które znalazłem w nowym komunikatorze. Tylko dlaczego jeden z nich jest niewybaczalny?! Na karę karceru, chłosty i grzywny z dożywotnim zakazem wykonywania zawodu skazałbym konstruktora, który okaleczył Asusa M930 wewnętrznym wyświetlaczem! Sprawna i wygodna klawiatura QWERTY. Kiepska bateria. Wydajny procesor. Brakuje dotykowego ekranu, radia i solidnego dyktafonu.

Stylistyka urządzenia - jak to u Asusa - urzekająca. Tak samo, jak urzekający jest wygląd komunikatorów Nokii, którymi ewidentnie panowie z Asusa się inspirowali. W efekcie powstał elegancki terminal dla biznesu i nie tylko. Grafitowa obudowa, duży wyświetlacz zewnętrzny o przekątnej 5,5 cm i tylko o jeden centymetr przekątnej dłuższy wyświetlacz wewnętrzny, co było dla mnie pierwszym i największym rozczarowaniem tego urządzenia.

- To jakieś nieporozumienie, drodzy panowie! Jak można uprawiać w mediach lans, że M930 aspiruje do komunikatorów Nokii i zamiast urzec użytkownika pięknym wyświetlaczem wewnętrznym o przekątnej 11 cm, na ile pozwala obudowa, dajecie niewiele większy ekran niż zewnętrzny panel! Aby było zabawniej, po obydwu bokach tego jakże wielkiego wyświetlacza odłogiem leży po 2,5 cm niezagospodarowanej powierzchni. Przepraszam! Na jednym boku jest Wasze logo, a na drugim maleńka kamera do wideorozmów, którą spokojnie mogliście umieścić nad wyświetlaczem. Pierwszy minus! Dawno nie widziałem takiej fuszerki... - grzmiałem! Do pocieszających faktów związanych z wyświetlaczami należy dodać to, że zostały one pokryte warstwą antyrefleksową, która faktycznie działa.

Wyłączany uchem...

Urządzenie w obsłudze jest przyjemne. I to bez konieczności używania do tego lupy. Dość złośliwości! Na przedniej obudowie, tuż obok głośnika słuchawki, producent nie wiedzieć czemu zamieścił lekko wystający przycisk "power", którego funkcjonalności wyjaśniać nikomu chyba nie trzeba. Lokalizacja ta nie jest najszczęśliwsza, gdyż silniejsze dociśnięcie urządzenia do ucha podczas rozmowy może spowodować wyłączenie telefonu. Przeżyłem to dwukrotnie, obarczając wpierw winą baterię terminalu - dopiero później zorientowałem się, że aparat "pada" przez moje ucho.

W śledztwie pomogła mi słuchawka Bluetooth, która pozwalała na dłuuugie rozmowy, wykluczając baterię jako sprawcę wyłączania się telefonu. Podejrzenie padło na rzeczony włącznik, a dochodzenie, jakie wszcząłem z udziałem szanownej małżonki, potwierdziło przyczynę. - Wojtek, dotykasz uchem tego przycisku! - oznajmiła żona. I sprawa stała się jasna. Drugi minus!

Ponieważ na przednim panelu obudowy nie dzieje się nic interesującego, zajrzyjmy do środka, tzn. rozłóżmy terminal tak, jak na rasowy komunikator przystało. Po tym prostym zabiegu ukazuje się piękna, bo całkiem spora klawiatura QWERTY. Już po dwóch dniach testu sprawiła ona, że klawiatury alfanumerycznej z przedniego panelu praktycznie nie używałem. Mogłoby jej nie być... Niezwykle wygodna w użyciu klawiaturka sprawiła, że już drugiego dnia używałem jej do tak banalnej czynności, jak odpisywanie na SMS-y.

Tak samo jak przy klawiaturze zewnętrznej, wewnętrzną usprawnia dżojstik funkcyjny, ułatwiający nawigację po prostym i intuicyjnym menu. Znajdują się na niej skróty uruchamiające moduł Wi-Fi, obsługę skrzynki z wiadomościami SMS i e-mail, mobilną przeglądarkę Internet Explorer oraz managera szybkiej aktywacji, np. odtwarzacza multimediów, komunikatora Windows Messenger.

Ogromną zaletą nowego komunikatora Asusa jest jego ergonomiczna budowa. Dzięki niej możliwe jest komfortowe, oburęczne używanie klawiatury QWERTY, zarówno gdy terminal leży na biurku lub gdy pracujemy, trzymając go w dłoniach.

Jedyną rzeczą, do której przyczepię się w klawiaturze wewnętrznej, jest niewygodny układ dwóch klawiszy funkcyjnych umieszczonych nad klawiaturą. Nie korzysta się z nich wygodnie. Poza tym felerem, podzespół służący do edycji tekstów sprawuje się bez zarzutów. Co ważne - cicho, dokładnie i dynamicznie.

Choć ekrany nowego Asusa są już wystarczająco opisaną porażką, całkiem ładnie - bo czytelnie - wyświetlają się na nich strony WWW. Nawet te, które nie są dedykowane urządzeniom mobilnym. Ponieważ krew mnie zalewa, gdy tylko mam do czynienia z przeglądarką Internet Explorer, czym prędzej zainstalowałem na terminalu mobilną Operę. Efekt był rewelacyjny. Dużo gorzej, a mówiąc szczerze - beznadziejnie, ogląda się na tym cacku filmy. W zasadzie lepiej, żebyście tego nie robili, bo z wściekłości na konstruktorów Asusa miałem ochotę uśmiercić terminal. Jak można tak fajny telefon wyposażyć w tak mały wyświetlacz wewnętrzny?! Niepojęte! Żeby nie było miejsca! Ale jest! Po 2,5 cm z każdego boku! Obciach!

Mobilne biuro

M930 spełnia wszystkie standardy nadające mu miano mobilnego biura. Tyle tylko, że z pewnymi ograniczeniami. Niestety, w tej wersji oprogramowania, zamiast w pełni edytowalnych arkuszy Word i Excel czy plików PDF, użytkownik ma do dyspozycji jedynie przeglądarki wymienionych dokumentów (bez możliwości edycji). Szkoda... Z biurowych akcesoriów warto wymienić efektownie działający kalendarz, klienta poczty, organizer wskazujący zadania, które można powiązać z książką adresową i aktywnymi linkami internetowymi.

Złego słowa nie można powiedzieć na moduł Wi-Fi, jak i moduł Bluetooth - niezastąpiony podczas używania terminalu w samochodzie. Obydwa standardy nowoczesnej komunikacji pracują bardzo stabilnie, konsekwentnie i bez litości wykańczają słabiutką baterię. Ilość multimediów, jaką producent upchnął w body M930, musiała odbić się na żywotności akumulatora o pojemności 1100 mAh.

Przy "pełnych żaglach", tj. z włączonym Wi-Fi, Bluetoothem, przy częstym przeglądaniu sieci WWW i dosyć częstym telefonowaniu, terminal ledwo dotrwał do popołudnia. I poprosił o podpięcie do portu USB - bo w ten sposób lub poprzez ładowarkę sieciową ładuje się M930. Wynik marny, ale mówiąc szczerze - innego się nie spodziewałem...

Fotoamator

Nie lubię robić zdjęć komórkami, bo uważam to za gwałt na sztuce, jaką jest fotografia. Z dziennikarskiego obowiązku musiałem zrobić kilka fotek M930 i... wyszły naprawdę świetnie. Maksymalny rozmiar zdjęć wyniósł 1600x1200 pikseli. Barwy bez przekłamań, dwumegowa matryca nie pozostawia ziarna na jasnych elementach zdjęcia, a mnogość możliwości użycia różnych filtrów i efektów sprawia, że fotografowanie M930 to nie taka najgorsza alternatywa, gdy nie ma pod ręką porządnego aparatu.

Przyczepiłbym się do zoomu, który nie został najlogiczniej przemyślany. Byłoby świetnie, gdyby podczas kadrowania zdjęcia do przybliżania lub oddalania planu mogły służyć przyciski, które służą do regulacji siły głosu słuchawki. Wówczas spust migawki i kontrolery zoomu byłyby na jednym poziomie. Niestety, w M930 zoom obsługuje się dżojstikiem nawigacyjnym, co angażuje kciuk i może wpływać na poruszenia ekspozycji. Nie najszczęśliwszy układ...

Artykuł pochodzi z miesięcznika Mobile Internet

avatar_empty.gif
Opublikowane:
Autor: Wojciech Andrzejewski
Ten artykuł nie ma jeszcze opinii. Bądź pierwszy i zapoczątkuj dyskusję!
Dodaj swoją opinię!
R E K L A M A

 Niestety, ale nie ma jeszcze żadnych opinii.

 Dodaj swoją opinię!


Ostatnio przeglądane

mGSM.pl na YouTube

mgsm-premium-icon-small KONTO PREMIUM od 4,92
zł/mies