To nie jest jeszcze recenzja. Dopiero dziś dostaliśmy paczkę ze smartfonem Sony Xperia Z5 Premium. Jest to w tej chwili najbardziej zaawansowany technicznie i jednocześnie najdroższy smartfon japońskiego producenta. Wyjmujemy go tylko z pudełka.
- Wyjmujemy ostrożnie pamiętając, że sugerowana cena to 3999 zł, a w różnych sklepach można od tej kwoty odjąć od 100 do 500 zł. W T-Mobile Xperia niby jest dostępna w ofercie za 1549 zł (nie sprawdzałem abonamentu), ale po kliknięciu w "Sprawdź szczegóły" okazuje się, że "Nie ma jej w magazynie". W ofertach pozostałych operatorów Xperii Z5 Premium nie znalazłem.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Smartfon kosztujący tyle pieniędzy wymaga chyba ostrożnego traktowania, tym bardziej, że tylna część obudowy znakomicie może pełnić funkcję lustra. Delikatność i kruchość jest jakby nieśmiałą sugestią producenta, która bardzo się przydaje, gdy weźmiemy Z5 Premium do ręki: jest ciężka, ma metalową, solidną ramę, dzięki sporym rozmiarom nadaje się dla właścicieli nieco większych niż przeciętne dłoni. Kruche i solidne. Ciężkie i niestałe dzięki zmieniającym się jak w kalejdoskopie odbiciom. - Nie wiem czy właśnie tak kombinowali projektanci, ale do mnie to przemawia. Przemawiałoby mocniej, gdyby mnie było na ten smartfon stać.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Na pudełku widać szybki przegląd technologii zastosowanych w smartfonie. Jest nieśmiertelny Triluminos, który morderczo podnosi wartość urządzenia dzięki zastosowaniu matrycy 5,5 cala o rozdzielczości 2160x3840 pikseli. Jest X-Reality, które sprawia, że obraz jest kolorowy i ostry, a jakość całkiem niezła nawet w przypadku filmów o niższej rozdzielczości. Jest aparat z matrycą Exmor RS - przypadkiem wiem, że to dokładnie Sony Exmor RS IMX300; świetny czujnik, który i tak nie pokaże prawdopodobnie pazurów dzięki ograniczeniom software'owym producenta. Jest Hi-Res Audio, które słychać najlepiej z dedykowanymi słuchawkami, których brak w zestawie. I jeszcze: czytnik linii papilarnych oraz Snapdragon 810 z zegarem 2 GHz.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
W opakowaniu wszystko ładnie poukładane, tzn. smartfon i mniejsze pudełeczka z papierami, kabelkiem USB, ładowarką. Miejsca na słuchawki raczej brak, więc ich brak jest oczywisty we wszystkich zestawach, a nie tylko w naszym - testowym. Może producent wychodzi z niepozbawionego logiki założenia, że skoro użytkownika stać na takiego smartfona, stać go również na porządne słuchawki.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Obudowa robi wyłącznie dobre pierwsze wrażenie. Oczywiście można mieć uwagi do pretensjonalności lusterka, rozmiarów, wagi, ale może wtedy warto poszukać czegoś innego? Zaokrąglone metalowe matowe krawędzie ramki przypominają kolorem tytan albo lekko oksydowaną stal. Wszystkie detale zrealizowano z największą starannością. Na jednej krawędzi mamy gniazda kart schowane za plastikową zaślepką i grawerowany napis "XPERIA". Po prawej stronie wyświetlacza mniej więcej pośrodku obudowy mieści się włącznik z ukrytym czytnikiem linii papilarnych, niżej regulacja głośności i spust migawki. Na dole - uchwyt na smycz i gniazdo micro-USB. Na górze - jack 3,5 mm i jeden z mikrofonów.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Drugie wrażenie dotyczące obudowy jest nieco gorsze. Wyświetlacz i lustrzany panel są łase na odciski palców jak filatelista na mauritiusy. Z pewnością mogą pod tym względem konkurować z czytnikiem. Gniazdo USB nie jest typu C. Szufladka na karty nadal prezentuje tę samą mechanikę, co w pierwszych Xperiach i umówmy się: nie jest to mechanika wygodna. Szczęście, że korzysta się z niej jednak bardzo rzadko, a materiał z którego szufladka została wykonana jest nieco staranniej dobrany pod względem wytrzymałości mechanicznej.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Niezapaprane lustro robi wrażenie. Niezapapranie trwa dosłownie przez chwilę. Jeszcze większe wrażenie robi wyświetlacz, czego nie sposób oddać na zdjęciach. Jest rzeczywiście niezwykle szczegółowy, kolorowy, ostry. Czy wymieniłbym na niego mój FHD z koniecznością dopłaty? Nie, dziękuję. Każdy kto miał Xperię z serii "Z" wie jak wygląda moduł głównego aparatu - to pozostało w Sony Xperia Z5 Premium niezmienione. Na lustrze umieszczono - również jak zwykle - logo Sony i znaczek NFC. Nad wyświetlaczem widać oczko przedniego aparatu z matrycą 5 MP i niemal niewidoczny zestaw czujników.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Długo przyglądałem się szufladce na karty. W końcu musiałem praktycznie sprawdzić (najpierw biorąc do ręki karty, a później jeszcze - by się upewnić - na pudełku), czy dostaliśmy wersję single- czy dual-SIM. Jednak tę pierwszą, która działa w układzie nanoSIM + microSD. Każde wyjęcie i włażenie szufladki z kartami kończy się restartem smartfona. Oj, naprawdę nie ma technologii, która zrestartowałaby ewentualnie modem, a nie cały system? Ale już się nie czepiam. To rzadko wykonywana operacja, niech tam.
fot. J.Filipowicz/mGSM.pl
Nie należy za bardzo przejmować się moimi narzekaniami. To tylko ocena powierzchownych zalet i wad bardzo drogiego smartfona. Sony Xperia Z5 Premium bez względu na wymienione drobne niedoskonałości nadal wygląda jak smartfon, którego chciałbym mieć. Być może nabiorę pełnego przekonania po pełnym, szczegółowym teście. Szczególnie po sprawdzeniu żywotności baterii. To imponujące i niezwykłe urządzenie. Szkoda że wymaga stałego noszenia pokrowca albo szmatki do czyszczenia obudowy.
Materiał własny


























Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!