Wiecie że smartfony mogą być politycznie niepoprawne? Weźmy taki na przykład Yotaphone 2, który stał się skarbem narodowym Rosji zaraz po tym, jak Władimir Władimirowicz osobiście zainteresował się bardzo ciekawym smartfonem i zaprezentował go przyjaciołom z bratnich Chin.
Potencjalnej niepoprawności rosyjskiej myśli technicznej nie bał się ani kompetentny i znakomicie mówiący po angielsku Niemiec, ani przemiły Duńczyk, którzy dziś w Warszawie smartfona prezentowali. Byli przygotowani na pytanie jak sprzedać w Polsce urządzenie wrażego reżimu, ale... nikt takiego pytania nie zadał.
Bo - powiedzmy sobie szczerze - co kogo obchodzi Ukraina, czy Krym w kontekście fajnej zabawki wartej blisko trzy tysiące złotych polskich? Nie udało się rozpocząć polskiej dystrybucji wystarczająco wcześnie, by gadżetomaniacy zastanowili się, czy nie chcą Yotaphone 2 na gwiazdkę. Nie udało się (bo może to dziś jeszcze niemożliwe w smartfonie - nikt inny nie próbuje) zapewnić cudownie responsywnego i kontrastowego wyświetlacza EPD. Specjaliści od dystrybucji są co prawda rozsądni i - jakby nie dowierzając wartości urządzenia - prorokują nieoficjalnie sprzedaż w Polsce do końca roku na poziomie 500 sztuk. Ale pozostaje pewien niedosyt, bo cena - powiedzmy to głośno - jest zbyt wysoka nawet jak na urządzenie innowacyjne.
A chciałoby się, żeby większa liczba użytkowników mogła to-to wziąć do ręki. Jest bowiem w Yotaphone 2 kilka naprawdę ciekawych i wygodnych rozwiązań zarówno na poziomie sprzętu, jak i softu. Wiecie, że szufladka na kartę SIM jest jednocześnie przyciskiem regulacji głośności? Że każdy obraz wyświetlany na głównej matrycy można przenieść na wyświetlacz e-ink i wyświetlać go nawet wtedy, gdy bateria padnie? Że oglądanie wideo w czerni bieli i w specyficznym bitrate jest niezapomnianym przeżyciem, a pudełko można oddać dziecku albo przeciętnie rozgarniętemu dziennikarzowi branżowemu, bo jego składanie znakomicie rozwija inteligencję? Pewnie wiecie, bo Adam podał cześć informacji, a o Yotaphone 2 piszemy od początku roku. Ale może nie wszyscy? - I ci, co nie wiedzą, chętnie by sprawdzili?
Kolega dziennikarz zwrócił uwagę, że w recenzjach sieciowych autorzy bardzo rozważnie wypowiadają się o konsumpcji energii. No tak; trudno porzucić nawyki, by poeksperymentować z używaniem oszczędniejszego wyświetlacza, który oferuje czarno-biały obraz, a każdy ruch trzeba wykonywać w zwolnionym tempie, by telefon go w ogóle poczuł. Zdaje mi się, że równie trudne, co zmiana nawyków użytkowników smartfonów, może być przekonanie potencjalnych nabywców do wydania 3 tys. złotych na smartfona, którego nie znają i nie poznają szybko, bo egzemplarzy recenzenckich jest tyle, co kot napłakał.
Szkoda. Taka wielopoziomowa szkoda: że nie udało się taniej, że nie udało się sprawniej, że nie udało się z nieco większym rozmachem. Zainteresowani znajdą urządzenie w ofercie polskich dystrybutorów. Abonenci operatorów również - zapewne w asortymencie internetowych sklepów operatorskich. Mnie pozostanie zaś przekonanie, że Rosjanie pięknie utopili doskonały pomysł, bo bez względu na kraje, granice i patriotyzmy, ludzie najpierw zwracają uwagę na cenę. W Polsce wcale nie bardziej, niż gdziekolwiek indziej na świecie.
Materiał własny
Zobacz najnowsze opinie lub dołącz do dyskusji i dodaj opinię!