
Nadchodzi weekend, czas zatem na luźniejszy temat. Dziś postanowiłem pokazać wam, jak może wyglądać prezentacja smartfonu, jeśli producent chce oszczędzić na pracy grafików.
Chińska marka Coolpad przygotowała w sumie nawet znośnego budżetowca o dość niebanalnym wyglądzie. Coolpad C16s ma modne, płaskie boki, trzy niebrzydkie kolory i ciekawą fakturę tylnego panelu, który zdobi estetyczna wyspa aparatów. Specyfikacyjnie, jest to budżetowiec, zatem nie wymagam cudów. Coolpad C16s ma procesor MediaTek Helio G36, 4 lub 6 GB pamięci operacyjnej LPDDR4X oraz 128 lub 256 GB pamięci (niestety eMMC) na dane. Na froncie zamontowano 6,74-calowy ekran LCD o rozdzielczości HD+, odświeżaniu 90 Hz i jasności do 400 nitów. W górze ekranu znajdziemy 8-megapiksleowy aparat do selfie (f/2.0), zaś z tyłu telefonu pracuje 50-megapikselowy, główny aparat fotograficzny (f/1.8), w towarzystwie 2-megowego aparatu do makro oraz rozmywacza tła. Wszystko to zasila akumulator o pojemności 5000 mAh z 10-watowym ładowaniem, a dopełnieniem wyposażenia są m.in. NFC czy boczny czytnik linii papilarnych.
fot. Coolpad
Wszystko to razem nie robi wielkiego wrażenia, ale powiedzmy, że mieści się w normie najtańszych smartfonów. Ale popatrzcie na załączone rendery! To właśnie one przykuły moją uwagę. Niby wszystko pasuje, ale kiedy przyglądamy się urządzeniu pokazanemu na obrazkach, wzrok przykuwa logo... Naniesione nieco krzywo i dobitnie pokazujące, iż dodawano je "na szybko". Taka niedbałość o detale poraża szczególnie w przypadku, gdy - jak Coolpad - opisuje się telefon mianem ikonicznie stylizowanego. Przyznaję - jest ładny. Ale logo na obrazkach sprawia, że oczy bolą. Was także...?