Zawsze, kiedy zdaje mi się, że chińscy producenci próbujący swymi smartfonami naśladować iPhone nie mogą upaść niżej, znajduje się jakiś, który zastuka w podłogę. Tym razem padło na Oukitela, który pokazał model Oukitel P1.
Muszę przyznać, że w dziedzinie naśladowania iPhone, Oukitel P1 jest naprawdę mocnym graczem. Z daleka - można się pomylić, do pełni naśladownictwa brakuje chyba tylko jabłka na tyle obudowy. Smartfon ma podobny krój wyspy aparatów oraz bocznych ścianek, a i z frontu można go pomylić z iPhone, szczególnie, gdy na ekranie pojawia się imitacja dynamicznej wyspy. Ciekaw jestem, czy ramki ekranu są rzeczywiście tak wąskie, jak na producenckich renderach - ale o tym przekonają się już raczej tylko ci, którzy zdecydują się na zakup tego cuda. Niestety, za naśladownictwem wizualnym - jak zwykle - nie nadąża naśladownictwo technologiczne. Ale nie jest w sumie tragicznie...
Oukitel P1 ma porządnym AMOLED-owy wyświetlacz o rozdzielczości Full HD+, z podekranowym czytnikiem linii papilarnych oraz przekątną 6,7 cala i odświeżaniem 120 Hz. Całkiem dobrze wygląda też umieszczony w ekranowym otworku aparat do selfie o 32-megapikselowej matrycy, wokół którego pojawia się dziwnie znajomy system powiadomień, nazwany przez producenta (o zgrozo!)... Dynamic Island. Nie najgorzej wypada także akumulator o pojemności 5150 mAh z 18-watowym ładowaniem, jak i procesor MediaTek Helio G99, wspierany pamięciami typu LPDDR4X i UFS 2.2. Wyposażenie dopełnia NFC oraz hybrydowe gniazdo na kartę microSD. Główny aparat fotograficzny prezentuje się już mniej ciekawie, bowiem poza główną, 50-megapikselową matrycą, oddaje użytkownikom do dyspozycji jedynie oczko do makro oraz rozmywacz tła. Telefon z pamięciami 8+256 GB kosztuje 733 zł albo 170 dolarów, co byłoby przy tej specyfikacji nawet niezłą ofertą... Gdyby nie kontrowersyjne i trochę wręcz bezczelne naśladownictwo.