Firma Doogee jest znana z niecodziennych, pancernych smartfonów, i nie inaczej jest z modelem Doogee S punk. Nie tylko nazwa jest dziwna...
Nazwa modelu miała zapewne budzić skojarzenia z punkową subkulturą - ale nie mogę przegnać z głowy myśli, że smartfon nazywa się po prostu "spunk". Sprawdźcie, co oznacza to słowo po angielsku... Ale na szczęście samo urządzenie jest poważniejsze. To konstrukcja wzmocniona, legitymująca się certyfikatami szczelności i wytrzymałości IP69, IP69K i MIL-STD-810H. Do tego, telefon ma pokaźne wymiary i takąż baterię - 10800 mAh. Wystarczy na długo (do 25h nieprzerwanego oglądania filmów), ale niestety równie długo będzie się ładować - bowiem czyni to z mocą 33 W. Producent nie podał typu procesora, ale za to wiadomo, że smartfon ma 16 GB pamięci operacyjnej i 256 GB pamięci flash. Wyposażenie obejmuje też 16-megapikselowy aparat do selfie oraz 50-megapikselowy, główny aparat fotograficzny, wspierany rozmywaczem tła. Na froncie znajdziemy 6,58-calowy wyświetlacz IPS o rozdzielczości Full HD+ z niezbyt już modną "kropelką" w górnej części. Doogee nie byłoby sobą, gdyby nie dołożyło do S punka jakiegoś osobliwego elementu. Tym razem jest to pokaźny głośnik na tylnej ściance. Ma moc 4 W, pasmo przenoszenia 100-20 kHz oraz amplitudę membrany 34 mm. Ma to dawać dżwięk o natężeniu do 126 dB. Gdyby tego było mało, widoczna przez "grill" membrana ma różnobarwne podświetlenie LED i może pełnić rolę lampki powiadomień. Cena smartfonu ma wynieść 400 dolarów czyli ok. 1630 zł.