
Pewien czas temu, Vivo zaprezentowało budżetowy smartfon Vivo Y01. Teraz, na razie w Tajlandii, proponuje jeszcze bardziej budżetowy model - Vivo Y01A.
Jaka - według Vivo - jest recepta na uczynienie budżetowego smartfonu jeszcze bardziej budżetowym? Prosta. Należy go okroić z kilku znośniejszych elementów z pierwotnego planu. Padło na aparat fotograficzny i pamięć. Czy to dobra droga? Obawiam się, że nie, a chęć obniżenia ceny tego nie usprawiedliwia. Już Vivo Y01 nie był zbyt imponujący, a Vivo Y01A okazuje się być... jeszcze mniej imponującym! Co mu "zabrano"?
fot. Vivo
Nowy model otrzymał słabszy, niż poprzednik, aparat fotograficzny. Mamy 8 megapikseli, zamiast 13. Podobnie poczyniono z pamięcią. Skromne 3 GB RAM-u z pierwowzoru okrojono do przesadnie już skromnych 2 GB. Android 11 w wersji GO raczej niewiele tu pomoże. Na szczęście nie tknięto już pamięci wewnętrznej 32 GB, jak i całej reszty wyposażenia, czyli gniazdka karty microSD, procesora MediaTek Helio P35 czy 6,51-calowego ekranu HD+. Może nie było już czego okroić...? Najporządniej (wciąż!) wygląda akumulator o pojemności 5000 mAh, choć ładujący się z mocą tylko 10 W. O ile udało się zatem ściąć cenę? Vivo Y01A kosztuje w Tajlandii 3999 batów, czyli 113 dolarów albo 507 zł. Dla porównania, Vivo Y01 kosztuje w Polsce 699 zł - a doliczywszy podatek, cena Vivo Y01A mogłaby wynieść 629 zł. To chyba wszystko wyjaśnia, oszczędność jest tu żadna.